Włochy

23.06-28.06.2007r

Wenecja –Padwa-Rzym – Watykan- Monte Casino – Asyż

‘Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” - to powiedzenie pozostaje aktualne od prawie trzech tysięcy lat. Nowego znaczenia nabrało w czasach nowożytnych, gdy do brukowanych, bitych dróg doszły kanały powietrzne i linie kolejowe... „Wieczne Miasto” trwa od wieków pośrodku Półwyspu Apenińskiego i nieodmiennie kusi każdego, kto zechce na własne oczy zobaczyć największe na świecie muzeum na otwartym powietrzu, kto zapragnie przejść się tymi samymi drogami, którymi chadzali najwięksi rzymscy patrycjusze, filozofowie, wojskowi, apostołowie i papieże. Nie sposób powiedzieć „widziałem już wszystko”, gdy nasza noga nie postała ni razu w sercu dawnego Imperium Rzymskiego, a oczy nasze nie spoczęły choć przez chwilę na wspaniałych pozostałościach dawnej świetności miasta Romusa i Remulusa...”
     Takie słowa przeczytałam kiedyś w Internecie, zapadły mi one głęboko w sercu. Jestem ciekawa świata, lubię podróże ale względy finansowe ograniczały mnie tylko do wędrówek po Polsce, która ma zresztą wiele cudownych miejsc wartych zobaczenia. Ze sportowcami zwiedziłam Węgry Austrię i Słowację a o innych dalszych krajach mogłam tylko pomarzyć i poczytać o nich w przewodnikach i Internecie. Aż do pewnego dnia ,kiedy to dyrektorka naszej szkoły oświadczyła nam ,że zorganizuje nam wyprawę do Rzymu. Część opłaty za wycieczkę pokryte było z funduszu socjalnego i tylko dzięki temu mogliśmy razem z mężem pozwolić sobie na ta wyprawę.
     Wyjazd był rano 23.czerwca zaraz po zakończeniu roku szkolnego. W cudownych nastrojach wszyscy zjawili się na zbiórce. Czekała nas długa podróż bez przerwy na nocleg a więc bardzo męcząca ale nikt się tym specjalnie nie przejmował ,myślami byliśmy bowiem bardzo daleko . 
Mnie jednak ten cudowny nastrój psuła myśl o tunelach przez które w Alpach mieliśmy przejeżdżać .Moja przypadłość „klaustrofobia” jest niestety czasami bardzo mecząca zwłaszcza w podróżach. Pocieszałam się trochę tym, że dwie moje koleżanki ze szkoły również borykają się z tym problemem i raźniej nam będzie we trójkę dać sobie radę. Drugim pocieszeniem było to ,ze będziemy tunele przejeżdżać w nocy więc prawdopodobnie śpiąc nie zauważę ich. Ale niestety okazało się ,ze było to tylko moje marzenie bo rzeczywistość była zupełnie inna, obudziłam się bowiem w nocy akurat kiedy byliśmy w jednym z najdłuższych tuneli. W autobusie była cisza wszyscy smacznie spali ,moje koleżanki klaustrofobiczni które miały być dla mnie pocieszeniem również. Byłam przerażona ale cóż miałam robić spoglądałam wiec w tunel z nadzieją ,ze zaraz się skończy. Ale dla mnie czas chyba się wtedy trochę zatrzymał bo końca tunelu długo nie było widać. Jakaż była moja radość gdy wyjechaliśmy z niego. Niestety ta radość była krótka bo zaraz były następne tunele a ja już z nerwów usnąć nie mogłam. Po pewnym czasie z ulgą stwierdziłam ,ze wjazd do tunelu staje się dla mniej przerażający a i tunele były już trochę krótsze .Uspokojona ,ze nic złego nie dzieje się smacznie usnęłam.
     Pobudka była w Wenecji . Na stacji benzynowej zrobiliśmy poranną toaletę zjedliśmy śniadanie i podjechaliśmy na parking gdzie zostawiliśmy autokar a my takim tramwajem wodnym pływającym po Canale Grande udaliśmy się na zwiedzanie miasta.
     Wenecja to niezwykle miejsce różniące się bardzo od innych miast bowiem typowe drogi zastąpione są tam kanałami wodnymi po których pływają przecudne gondole. To również miasto cudownych pałaców i zabytkowych świątyń o wspanialej architekturze.
     Ruch na kanale był duży, widać było nawet olbrzymie statki wodne. Z przepięknych domów stojących wzdłuż kanałów wychodziło się niemalże do wody.
     Wysiedliśmy niedaleko jednego z bardziej znanych mostów na świecie Mostu Westchnień . Jest to mały zakryty mostek prowadzący z Pałacu Dożów w którym obradował Trybunał Kryminalny do znajdującego się po drugiej stronie kanału pałacowego więzienia. Nazwę nadali mu w XIX wieku pisarze według których skazańcy z tego mostu po raz ostatni spoglądali na swoje dziewczyny i wolny świat mocno wzdychając.
     W najstarszej części miasta znajduje się Plac św. Marka. Jego historia zaczyna się w IX wieku, wtedy to bowiem zaczęto budowę Bazyliki. Plac był wówczas mały podzielony kanałem wodnym. Obecne wymiary osiągnął w XII wieku w którym to przebudowano go przed spotkaniem papieża Aleksandra III z cesarzem Fryderykiem I Barbarossą.
      Plac zachwyca swoimi rozmiarami ale również przepiękną architekturą budowli którymi jest otoczony .Na szczególną uwagę zasługuje Bazylika Św. Marka z przepięknymi kopułami ,wspaniałymi mozaikami ,marmurami ,rzeźbami zdobiącymi kościół na zewnątrz jak i wewnątrz. Nie sposób było obojętnie przejść wokół tego arcydzieła nad upiększaniem którego pracowało wiele pokoleń weneckich ,lombardzkich i toskańskich mistrzów. 
      Czas nas naglił więc nie mogliśmy za długo podziwiać to przecudne miejsce .Udaliśmy się dalej na spacer po mieście obserwując domy, pałace wąskie uliczki kanały pomiędzy domami, wystawy sklepowe zapełnione charakterystycznymi dla tego miejsca maskami karnawałowymi.
     Zatrzymaliśmy się chwilę przy najbardziej znanym i największym moście Rialto, który zbudowany został w XVI w. Most ma długość 48m i opiera się na jednym łuku a jego budowa trwała cztery lata. Z jego szczytu rozpościera się łady widok na dwie strony kanału.
     Wenecja zachwyciła nas ale również rozczarowała. Oprócz przepięknych pałaców świątyń jest tam mnóstwo bardzo zaniedbanych kamienic z obskurnymi okiennicami. które straszą licznych turystów. Miasto tak popularne, odwiedzane przez miliony turystów powinno zadbać o ładny wygląd . Jest tam niewiele zieleni co dla mnie jest ogromnym minusem .Nie ma tam miejsca na parki ,ogrody ale można to by zastąpić chociażby pięknymi gazonami z kwiatami. 
      Krótki spacer zrobiliśmy sobie również po Padwie. mieście założonym w IV wieku przed naszą erą .
     Najważniejszym zabytkiem w mieście jest Bazylika Św. Antoniego wzniesiona w latach 1232-1307 w której znajdują się relikwie patrona. Znajdują się tam również inne przepiękne kościoły, wspaniały Uniwersytet założony w 1222 roku, najstarszy na świecie ogród Botaniczny. Na centralnym placu miasta znajduje się wyspa otoczona kanałem. Jest tam również 78 posagów ludzi ,którzy przysłużyli się miastu. 
     Zwiedzając miasto zobaczyliśmy również wystawę urządzeń rolniczych, które ustawione były na uliczkach i chodnikach. Fajnie było porównać np. nowoczesne traktory używane dzisiaj do bardzo starych napędzanych węglem. Nie miałam pojęcia ,ze takie kiedyś istniały.
     Dobrze nam zrobiły spacerki po tych dwóch miastach , rozprostowaliśmy trochę nogi bo przed nami była jeszcze długa droga do Rzymu.
     Z okien autobusu obserwowaliśmy przepiękne krajobrazy . Niemal przez całą drogę towarzyszyły nam góry Apeniny które ciągną się prawie przez całą długość półwyspu. Przepięknie wyglądały miasteczka położone bardzo wysoko otoczone murami. Droga prowadziła cały czas na niemal tym samym poziomie a to za sprawą dużej ilości tuneli oraz bardzo ciekawych mostów. 
     Nocleg mieliśmy w małym miasteczku koło Rzymu nad samym morzem Tyreńskim. Piękne miejsce przecudny widok z balkonu na palmy plaże i morze do którego mieliśmy ok 30m. Ale to wszystko bladło gdy spoglądało się na ulice pełne śmieci. Od razu przypomniał mi się mój ostatni pobyt nad naszym polskim morzem w małym miasteczku Władysławowie, gdzie palm nie ma ale jest mnóstwo pięknej zieleni i jest bardzo czyściutko. Myślę ,ze władze tego włoskiego kurortu mocno zawstydziły by się gdyby to porównanie zobaczyły. Chyba, że ten brud to jakiś większy problem bo w Rzymie nie było lepiej, albo Włosi po prostu są narodem dla którego czystość nie jest priorytetem.
     Po dwóch dniach w podróży fajnie było wymoczyć nogi w morzu i położyć się w łóżku. 
     Rano pobudka, śniadanie i wyjazd do najmniejszego na świecie państwa zajmującego powierzchnię mniejszą niż pół kilometra kwadratowego Watykanu. Na pierwszy rzut było muzeum Watykańskie. Musieliśmy więc stanąć w ogromnej kolejce do wejścia .Był to najmniej przyjemny punkt w tym dniu ponieważ upał był ogromny cienia trudno tam było zaznać więc zanim zaczęliśmy zwiedzanie pływaliśmy we własnym pocie. Ale opłaciło się bo to co zobaczyliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
     Muzea Watykańskie to niezwykle bogate i jedne z ważniejszych muzeów na świecie. Do zwiedzania udostępnione zostały w 1787r Eksponaty znajdujące się w nich zbierane były przez wieki przez papieży. Jest to zespół budynków z licznymi salami ,muzeami, galeriami, bibliotekami, kaplicami dziedzińcami, ogrodami bogatymi w różnego rodzaju skarby sztuki. Można w nich zobaczyć między innymi dzieła takich mistrzów jak : Giotto, Bellini, Leonardo da Vinci , Domenichino, Guido Reni. W jednym z przewodników wyczytałam że gdyby poświęcić na każdy eksponat w nich znajdujący się zaledwie kilka minut to obejrzenie wszystkich zajęłoby nam około 8 lat. Można wiec wyobrazić sobie jaki to ogrom.
     My oczywiście nie zamierzaliśmy kilku lat tam spędzać ale parę godzin i było to dla nas niesamowite przeżycie.
     Innym cudownym miejscem okazała się Kaplica Sykstyńska . To miejsce wyjątkowe i bardzo ważne dla kościoła bowiem odbywają się tam wybory papieży. Zbudowana została w latach 1475-1483 a jej fundatorem był papież Sykstus IV. Od wieków fascynują oglądających zdobiące ją malowidła ścienne. Każdy nawet najmniejszy jej fragment to prawdziwe dzieło sztuki. Swoją sławę zawdzięcza w dużej mierze Michałowi Aniołowi i namalowanym przez niego freskom.
     Bardzo ważnym punktem naszej wycieczki była obecność w Grotach Watykańskich przy grobie naszego papieża. To dla Polaków wielkie przeżycie móc przyklęknąć w tym miejscu i pomodlić się. Niestety trzeba to robić szybko bo kolejka do grobu jest duża i odpowiednie służby pilnujące porządku zwracają uwagę ,żeby nie przedłużać obecności w tym miejscu.
     Ale to nie był koniec naszych zachwytów bo przed nami było jeszcze wejście do Bazyliki św. Piotra. Wiedzieliśmy że jest ona olbrzymich rozmiarów ale nigdy nie spodziewaliśmy się ,że aż takich. To drugi co do wielkości kościół na świecie. Stoi ona w miejscu ukrzyżowania św. Piotra pierwszego papieża.
     Bazylika ma powierzchnię 22067 metrów kwadratowych .Jest tam 45 ołtarzy 11kaplic mnóstwo malowideł, mozaik pięknie zdobiących jej wnętrze .Ogromne wrażenie robi ołtarz papieski ,który stoi nad miejscem pochówku św. Piotra. ozdobiony baldachimem wspartym na skręconych kolumnach .
     Bazylikę zwiedzaliśmy dwa razy raz z przewodnikiem za którym musieliśmy bardzo szybko podążać i drugi raz na naszą prośbę weszliśmy tam sami. Mogliśmy wtedy spokojnie podziwiać te wszystkie dzieła sztuki pomodlić się ,porobić zdjęcia. 
     Dłużej niż było to w planie wycieczki zatrzymaliśmy się na placu św. Piotra, który ma formę elipsy otoczonej dwoma rzędami kolumn na których znajdują się posągi 140 świętych. Wśród nich jest pomnik św. Jacka Odrowąża dominikanina, jedynego świętego pochodzącego z Polski. . Na środku placu stoi egipski obelisk ku czci boga słońca na którego szczycie umieszczony jest krzyż symbolizujący zwycięstwo chrześcijan nad pogaństwem. 
     Znajdują się tam również pomniki św. Piotra i Pawła dwie ciekawe fontanny. Jest tam też zaznaczone miejsce w którym nasz papież był postrzelony przez zamachowca.
     Cudownie było znaleść się w tym miejscu bardzo ważnym dla chrześcijan w miejscu niezwykłych wydarzeń takich jak beatyfikacje i kanonizacje świętych i wielu innych uroczystości kościelnych. Tam odbył się pogrzeb naszego papieża a w kwietniu 2014r odbędzie się tam jego kanonizacja.
     Porobiliśmy tam sobie wiele zdjęć, kupiliśmy piękne różańce, pozaglądali w każdy kącik i odpoczęli trochę przy jednej z fontan. Upał i wiele godzin na nogach dało nam się już we znaki więc odpoczynek był nam bardzo potrzebny. 
      To był koniec naszego zwiedzania w tym dniu. Idąc do metra którym mieliśmy się udać do czekającego na nas na obrzeżach miasta autokaru podziwialiśmy Wieczne Miasto. Na szczególną uwagę zasługiwały dwa obiekty znajdujące się niedaleko Watykanu zamek oraz most św. Anioła 
     Zamek św. Anioła nazwany inaczej Mauzoleum Hadriana początkowo był mauzoleum cesarza Hadriana, w średniowieczu został przekształcony w papieską fortecę, natomiast w XV i XVI w przebudowano fragmenty fortecy i stał się on rezydencją papieża i jego dworu. Pełnił tez rolę więzienia.
     Most św. Anioła to jedna z najczęściej podziwianych atrakcji turystycznych Rzymu. Pochodzi on z II wieku naszej ery a wzniesiony został przez cesarza Hadriana który chciał połączyć centrum ówczesnego Rzymu z budowanym dla niego mauzoleum. W 1534r ustawiono na nim dwie statuy św. Piotra i Pawła, a w następnym roku dodano ich 12. Były to statuy 4 ewangelistów,4 biblijnych patriarchów oraz Adama, Noego, Abrahama i Mojżesza. W latach 1669-1671 te statuy z wyjątkiem św. Piotra i Pawła zostały zamienione dziesięcioma aniołami z atrybutami Męki Pańskiej wykonanymi przez Berniniego i jego szkołę.
     Most był świadkiem krwawych wydarzeń. W 1450r staranowanych na nim zostało około 200 pielgrzymów przez tłum ludzi udających się do Bazyliki św. Piotra. W XV i XVI stuleciu wystawiano na nim na widok publiczny ciała osób skazanych na śmierć.
     Metro nie było dla mnie powodem do radości ,wchodziłam do niego z ogromnym strachem ale nie miałam innego wyjścia sama komunikacją naziemna do autokaru nie dostałabym się. 
     Dzień zakończyliśmy spacerkiem po plaży i bardzo dobrą kolacją popijaną winem. 

     Trzeci dzień naszej wycieczki rozpoczęliśmy od zwiedzania jednej z czterech bazylik papieskich Bazyliki św. Pawła za Murami.
     Bazylika została wybudowana w latach 386-440 przez cesarzy Teodozjusza I, Arkadiusza i Walentyniana II w miejscu pochówku św Pawła. W 1823r pożar zniszczył prawie cała bazylikę. Została ona jednak odbudowana i poświecona w 1854r.
     Bazylika prezentuje się cudownie ,poprzedza ją dziedziniec otoczony granitową kolumnadą. Przed wejściem ustawiona jest figura św. Pawła z mieczem.
     Imponujące jest wnętrze świątyni podzielone na 5 naw przy pomocy ustawionych w rzędach 80 kolumn. Na ścianach naw ułożone są medaliony z wizerunkami kolejnych papieży poczynając od św. Piotra. Według legendy jeżeli wszystkie miejsca na medaliony zostaną zajęte nastąpi koniec świata. Pocieszeniem dla nas było to ,ze tych miejsc trochę jeszcze zostało ,wiec za naszego życia to nie nastąpi.
     Długo wpatrywaliśmy się w przecudne ołtarze , mozaiki, rzeźby. Podziwialiśmy przepiękne drzwi wykonane w1070r i zrekonstruowane w 1967 a otwierane tylko z okazji jubileuszu roku świętego zwane Świętą Bramą. Zachwycił nas również dziedziniec klasztoru znajdujący się obok świątyni ,który otaczają krużganki z XIIIw.
     Amfiteatr wzniesiony w latach 70 do 80n.e. przez cesarzy z dynastii Flawiuszów czyli słynne Koloseum to następny i niezapomniany punkt naszego zwiedzania.
      Jest to ogromna budowla o kształcie elipsy o długości 188m,szerokości 156 a obwodzie 524m z widownią która mogła pomieścić ok. 50tys widzów. Odbywały się w nim walki gladiatorów ,polowania na dzikie zwierzęta, mordowano w nim też chrześcijan .
     Duże ilości ludzi zastaliśmy stojących po bilety do wejścia do tej budowli. Niestety my nie mieliśmy w planie tego a szkoda musieliśmy zadowolić się obejściem go z zewnątrz. Amfiteatr jest zniszczony do czego przyczyniły się trzęsienia ziemi ,oraz rabunkowa działalność ludzi bo stał się on materiałem do budowy domów od XV do XVII w. 
     Jedna ze słynnych starożytnych przepowiedni mówiła „Jak długo będzie stało Koloseum , tak długo będzie Rzym, gdy Koloseum upadnie, upadnie Rzym, a kiedy upadnie Rzym ,upadnie i świat”. I chociaż Rzym jako państwo już upadł ruiny Koloseum istnieją przypominają o wielkiej historii starożytnego imperium i wciąż zachwycają licznie odwiedzających ich turystów.
     Niedaleko znajdowała się następna budowla zbudowana w latach 312-315 dla uhonorowania dziesięciolecia sprawowania władzy przez cesarza Konstantyna oraz dla uczczenia jego zwycięstwa nad Maksencjuszem: Łuk Konstantyna 
     Łuk jest konstrukcją trój przęsłową, ma jedno główne oraz dwa mniejsze wejścia z czterema kolumnami. Zdobią go posągi symbolizujące plemiona podbite przez cesarza Trajana, oraz płaskorzeźbione sceny z życia cesarzy Konstantyna ,Marka Aureliusza i Hadriana. Jest bardzo okazałą budowlą.
    Idąc dalej weszliśmy w miejsce gdzie w starożytnym Rzymie było centrum politycznego ,religijnego i gospodarczego życia czyli rynek miejski zwany Forum Romanum. To niezwykle magiczne miejsce w którym mimo ogromnego zniszczenia widać ślady dawnej świętości a więc świątyń ,łuków i innych budowli. Wokół widać archeologów badających wykopaliska, a dodatkowego uroku tym miejscom dodają ludzie przebrani w stroje z czasów starożytnego Rzymu.
     Stanęliśmy również na jednym z siedmiu wzgórz na którym zbudowano Rzym zwanym Kapitolem . Na początku było to wzgórze obronne a potem centrum religijne. Znajdowały się tam świątynie otoczone szczególną czcią Rzymian . Tam odbywały się najważniejsze uroczystości państwowe.
     Wędrówka wśród ruin starożytnego Rzymu to niezapomniane wrażenia ,szkoda tylko że nie mogliśmy się długo delektować tym miejscem ale takie są niestety uroki zwiedzania w grupie z przewodnikiem ,trzeba podporządkować się harmonogramowi . Były takie momenty ,ze obawiałam się ,że się pogubię bo chciałam dłużej zatrzymać się w jakimś ciekawym miejscu zrobić parę zdjęć a okazywało się, że grupa była już daleko z przodu i trzeba było gonić za wszystkimi.
     Bardzo ładnym zabytkiem okazał się kościół Sanata Maria In Cosmedin perełka średniowiecznego Rzymu. Kościół powstał w VI wieku a charakteryzuje go wnętrze pełne prostoty .
     W przedsionku kościoła znajduje się okrągły marmurowy medalion zwany Ustami Prawdy o średnicy ok. 175cm.Jego wiek szacowany jest na ponad 2000 lat a przedstawia oblicze brodatego bóstwa. Jest on bardzo popularny wśród turystów którzy robią zdjęcia wkładając rękę do ust bóstwa. Istnieje bowiem legenda mówiąca ,że pełnił on funkcję wykrywacza kłamstw. Osoba podejrzana wkładała dłoń w usta które zamykały się odgryzając kończynę gdy ta osoba mówiła nieprawdę.
     Nikt z naszej wycieczki kończyn nie stracił więc zadowoleni ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie Rzymu.

     Naszym następnym celem był Ołtarz Ojczyzny ,duża budowla z białego marmuru zbudowana dla uczczenia zjednoczenia Włoch. Jego centralną częścią jest Grób Nieznanego Żołnierza przy którym płonie wieczny ogień a wartę trzymają żołnierze. Za Grobem jest ściana ozdobiona płaskorzeźbą z postacią bogini Rzymu a powyżej ustawiony na cokole konny pomnik króla. Natomiast całość zamyka kolumnowy półokrągły portyk. 
     Wewnątrz znajduje się muzeum ale my nie mieliśmy czasu na jego zwiedzanie obeszliśmy tylko budowlę z zewnątrz i udaliśmy się do najbardziej znanej barokowej fontanny Rzymu . To Fontanna Di Trevi jedna z najpiękniejszych i najbardziej imponujących budowli wodnych. 
     Fontanna mieści się na małym placyku na ścianie budynku i ma 20m szerokości i 26m wysokości. Według legendy dziewica o imieniu Trevia znalazła źródełko które ocaliło życie spragnionym legionom rzymskim wracającym do domu. Źródło to wykorzystane było do budowy akweduktu doprowadzającego wodę do fontanny. 
     Najważniejszą postacią jest tam Neptun a po jego obu stronach stoją dwa trytony . Znajdują się tam też cztery statuy symbolizujące cztery pory roku oraz kobiece postaci będące alegoriami Zdrowia i Obfitości. 
     Z zachwytem wpatrywaliśmy się w każdy szczegół tego uroczego miejsca , wrzuciliśmy do fontanny monety żeby móc tam kiedyś jeszcze wrócić. Taka tam bowiem jest tradycja ale nie wiem czy nie zaniknie bo czytałam kiedyś apel władz ,żeby tego nie robić bo jest to szkodliwe dla tego środowiska ale również jest zachętą do wyławiania tych monet przez niektórych ludzi a wchodzenie do fontanny jest zabronione. 
      Byliśmy w tym miejscu świadkami zaręczyn młodej pary .Była to bardzo wzruszająca scena nagrodzona oklaskami przez licznych turystów .
    Następnym punktem naszej wycieczki był jeden z najsłynniejszych placów Rzymu Plac Hiszpański oraz znajdujące się tam Schody Hiszpańskie jedne z najdłuższych i najszerszych schodów w Europie.
     Słynne schody tłumnie odwiedzane przez turystów mają 138 stopni. Odbywają się tam coroczne pokazy mody, wiosną z okazji festiwalu kwiatów zdobi je kwiatowa dekoracja natomiast w okresie Świąt Bożego Narodzenia ustawiana jest tam szopka.
     U podnóża schodów znajduje się ciekawa fontanna w kształcie łódki postawiona tam w 1623r. Ciekawostką jest to ,ze zasilają ją wody doprowadzone tym samym akweduktem który zasila fontannę di Trevi. Fontanna ta stoi w miejscu w którym w 1598r w czasie powodzi wody Tybru wyrzuciły łódkę. 
     Bardzo ucieszyliśmy się jak przewodnik zaproponował nam odpoczynek w tym miejscu, czuliśmy już w nogach sporą ilość przebytych kilometrów a upał nam w wędrówce nie pomagał. Siedliśmy więc na brzegu fontanny, pozdejmowaliśmy buty niektórzy z nas zamoczyli nogi ale zaraz znaleźli się porządkowi którzy zwrócili uwagę że jest to zabronione. 
     Nabrawszy sił pochodziliśmy trochę po schodach niczym modele na pokazach i udaliśmy się do Bazyliki Św. Jana na Lateranie w której do 1308r urzędowali papieże. Na fasadzie świątyni jest napis głoszący, że jest to Matka i Głowa wszystkich kościołów w mieście i na świecie.
     Świątynia ta w ciągu swojej długiej historii była dwa razy zniszczona przez pożar, później wielokrotnie przebudowywana i restaurowana. Podziwialiśmy w niej przepiękne freski ,posągi 12 apostołów, sufit ozdobiony herbami papieży ,ołtarz główny z gotyckim baldachimem , oraz wiele innych przecudnych rzeźb i malowideł.
     Niedaleko Bazyliki znajduje się kaplica pierwszych papieży gdzie znajduje się wizerunek Chrystusa –Acheiropoieton .Prowadzą do niego Święte Schody przywiezione przez św. Helenę z Jerozolimy w 326r. Według legendy schody te pochodzą z domu Poncjusza Piłata a wchodził po nich Jezus Chrystus prowadzony na sąd.
     Schody pokryte są drewnianą okładziną a wchodzi się po nich tylko na kolanach. My taka drogę przebyliśmy kolana nas trochę bolały, ale było to niesamowite przeżycie. Z powrotem zeszliśmy jedną z dwóch klatek schodowych, którymi można też wchodzić bez umartwiania się. 
     Bazyliki Santa Maria Maggiore to ostatnia z czterech bazylik większych objętych przywilejem eksterytorialności, którą zwiedziliśmy. Nazywana jest ona również kościołem Matki Boskiej Śnieżnej. Nazwa ta związana jest z legendą, która głosi, że w sierpniu 352r papieżowi Liberiuszowi ukazała się Matka Boska i nakazała aby w miejscu w którym następnego ranka spadnie świeży śnieg wznieść kościół.
     Podobnie jak w poprzednich bazylikach podziwialiśmy niezwykłe dzieła sztuki. Były tam między innymi przepiękne mozaiki ,freski, ołtarz osłonięty baldachimem pod którym znajdują się relikwie żłobka Jezusa, posadzka ułożona z porfiru i marmuru , sufit ozdobiony złotem przywiezionym przez Krzysztofa Kolumba. 
     Zmęczeni ale pełni wrażeń wróciliśmy na nocleg . Oczywiście nie odbyło się bez pójścia na plażę. Spacer boso po wodzie dobrze nam zrobił. 

     W następnym dniu naszej wycieczki pożegnaliśmy Rzym i jego okolice i pojechaliśmy do miasteczka Cassino przy którym znajduje się wzgórze o wysokosci 519m Monte Cassino. Miejsce to jest bardzo ważne dla Polaków, tam bowiem w czasie II wojny światowej odbyła się najcięższa i najkrwawsza bitwa pomiędzy wojskami alianckimi a niemieckimi.
     W roku 1944 w dniach 17-25 stycznia, 15- 18 lutego, 15-25 marca Niemcy odparli trzy ataki wojsk alianckich, 54 tys. żołnierzy atakujących wzgórze straciło życie. Dopiero czwarte natarcie polskich żołnierzy dowodzonych przez gen. W. Andersa zostało zakończone powodzeniem. Droga do Rzymu została otwarta.
     Na wzgórzu znajduje się przepiękny klasztor założony w 529r przez św. Benedykta w miejscu dawnej fortyfikacji rzymskiej. Klasztor wielokrotnie był niszczony i odbudowywany.Jego dzisiejszy kształt to efekt odbudowy w latach piędziesiątych XX wieku po ogromnym zniszczeniu w czasie II wojny światowej. 
     Do klasztoru po stromym wzgórzu prowadzi serpentynami droga. Im wyżej wjeżdżaliśmy tym strach był większy, baliśmy się ,że poturlamy się ze zbocza w dół. Jedna z koleżanek chciała wysiąść ale zaraz inne zaczęły ją uspokajać . Ja też byłam w strachu ale starałam się nie myśleć o tym najgorszym przyglądałam się zapierającym dech widokom na okolice.
     Klasztor zbudowany jest z białego kamienia.Z zewnątrz wygląda bardzo skromnie ale gdy weszliśmy do środka okazało się, że jest bardzo bogato wyposażony. Już na pierwszym dzidzińcu podziwialiśmy przepiękne pomniki, mozaikę przedstawiającą Chrystusa pomiędzy Matką Boską i św Marcinem. Na drugim przepięknie reprezentowała się studnia otoczona korynckimi kolumnami, oraz posągi. Z jego tarasu podziwialiśmy cudowny widok na cmentarz i okolice. Również wnętrze zachwyca przepięknymi freskami , malowidłami, piękne są też krużganki z cudowną zielenią.
     Następnie aleją z ogromnymi tujami dotarliśmy do cmentarza żołnierzy polskich poległych 18 maja 1944r. W bramie przywitały nas dwa kamienne orły.
     Przy grobie gen. Adersa złozylismy wieniec. Generał przeżył wojnę, zmarł w 1970r w Londynie i zażyczył sobie,żeby pochowano go na cmentarzu gdzie polegli jego żołnierze. 
     Przejmujacy był widok białych krzyży nad setkami grobów poległych żołnierzy, oraz ogromny napis „ Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni jej służbie.”
     Powyzej cmentarza jest też obelisk z białego marmuru z napisem; Za wolniość naszą i waszą my, żołnierze Polacy, oddalismy ducha Bogu, ziemi włoskiej ciało a serce Polsce. 
     Wzruszyliśmy się bardzo chodząc po cmentarzu czytając napisy jakze dużo mówiące, ale łezki zakreciły nam się w oku kiedy wracaliśmy ze wzgórza śpiewając słynną patriotyczną pieśń :‘Czerwone maki na Monte Cassino. Ta sneneria i słowa pieśni to było niesamowite i zostanie nam w pamięci na zawsze.Brakowało nam tylko maków, które w tym czasie nie kwitły.
     Pieś ta (dwie zwrotki)powstała na kilka godzin przed zdobyciem klasztoru. Słowa napisał Feliks Konarski śpiewak operowy i kompozytor natomiast muzykę Alfred Schutza. Trzecią zwrotkę napisał już po zdobyciu klasztoru.
Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się kryje jak szczur.
Musicie, musicie, musicie
Za kark wziąć i strącić go z chmur.
I poszli szaleni zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli jak zawsze uparci,
Jak zawsze za honor się bić.
Ref
Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą.
Pozostaną ślady dawnych dni
I wszystkie maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.
Runęli przez ogień ,straceńcy,
niejeden z nich dostał i padł,
jak ci z Samosierry szaleńcy,
Jak ci spod Racławic sprzed lat.
Runęli impetem szalonym,
I doszli . I udał się szturm.
I sztandar swój biało czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur,
Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub.
Idź naprzód, im dalej ,im wyżej,
Tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Ta ziemia do Polski należy,
Choć Polska daleko jest stąd,
Bo wolność krzyżami się mierzy,
Historia ten jeden ma błąd.
     W rocznicę 25-lecia bitwy w 1969r Konarski napisał czwartą zwrotkę , którą nauczył nas śpiewać nasz przewodnik ponieważ ta zwrotka jest mało znana i my słów jej nie znaliśmy. 
Ćwierć wieku, koledzy, za nami,
Bitewny ulotnił się pył
I klasztor białymi murami
Na nowo do nieba się wzbił.
Lecz pamięć tych nocy upiornych
I krwi, co przelała się tu-
Odzywa się w dzwonach klasztornych,
Grających poległym do snu..!
     Ale to nie koniec wrażeń w tym dniu, ponieważ, udaliśmy się jeszcze do Asyżu miasta, z którego wywodził się św. Franciszek.
     Przed wjazdem do miasteczka zwiedziliśmy Bazylikę Matki Bożej Anielskiej, która zbudowana została w latach 1569 – 1679 na polecenie papieża Piusa V. Kościół ten powstał dla ochrony pierwszego miejsca związanego z działalnością św. Franciszka.
     W środku Bazyliki znajduje się Porcjunkula –. kaplica, którą św. Franciszek otrzymał w XIII wieku od benedyktynów i odbudował własnymi rękami. Ciekawym miejscem jest tam też Ogród Różany w którym rosną róże pozbawione kolców. Dowiedzieliśmy się od przewodnika że, róże te rosły już tam za życia świętego w pobliżu zajmowanej przez niego celi. Gdy Franciszek nie chcąc ulec pokusie od obranego stylu życia rzucił się na nie róże straciły kolce i do dzisiaj ich nie odzyskały. 
     Asyż to zbudowane z kamienia kaskadowo, na wysokim wzgórzu miasto. Jego historia sięga starożytności, kiedy to Etruskowie założyli tu niewielką osadę. 
     Po zaniedbanej Wenecji i zaśmieconym Rzymie przeżyliśmy szok chodząc po cudownych uliczkach tego niezwykłego i zadbanego miejsca. Mieliśmy wrażenie jakby czas tam zatrzymał się co najmniej na średniowieczu. Jeszcze nigdy, żadne miasto nie wywarło na mnie takiego wrażenia. Kamienne domy ze spływającymi z ich murów kwiatami, uliczki, schody, zieleń i cudowne widoki na okolice to istne cuda.
     Ale Asyż to przede wszystkim miejsce kultu religijnego. Tam, bowiem narodził się św. Franciszek oraz św. Klara. To miejsce znane z pojednania międzynarodowego religijnego i pokoju na świecie. Nasz wielki Polak Jan Paweł II w 1986 r. zapoczątkował tam Światowe Dni Modlitw o Pokój. Modlili się wówczas tam chrześcijanie, żydzi, muzułmanie, buddyści, hinduiści, sintoiści, dżin iści, wyznawcy religii afrykańskich oraz indiańskich religii plemiennych. 
     Żeby poznać to urokliwe miasto mimo, że jest małe potrzebne by były przynajmniej dwa dni, tyle tam bowiem ciekawych i zabytkowych miejsc. Myśmy byli kilka godzin, więc wszystkiego nie zobaczyliśmy. Najgorsze było to ,że nie weszliśmy do najważniejszego miejsca jaki tam się znajduje do Bazyliki św. Franciszka. Była już po prostu zamknięta.Otoczenie Bazyliki było cudowne, więc przynajmniej tam trochę zatrzymaliśmy się.
     Zwiedziliśmy natomiast Bazylikę św. Klary budowlę gotycką postawioną w latach 1257-1260 .Znajduje się tam wyschnięte, poczerniałe ciało świętej Klary umieszczone w kryształowej trumnie oraz bizantyjski Krucyfiks, który przemówił do Franciszka i nakazał mu rozpoczęcie świętej misji naprawy i nawrócenia.
      Centrum Asyżu to Plac Ratuszowy, na którym jest siedziba administracji Ratusz. Jest tam też wieża z Dzwonem Pochwalnym oraz fontanna z 1762 r., przy której zrobiliśmy sobie przerwę.
     Innym ciekawym miejscem jest Plac Biskupstwa a przy nim kościół, w którym ochrzczony był św. Franciszek. Jest tam też kościół w renesansowym stylu z piękną kopułą w miejscu gdzie znajdował się dom rodzinny świętego, oraz piękna romańska katedra San Rufino.
     Nad miastem góruje zamek Rocca Maggiore a właściwie pozostałości fortecy z XIV wieku. W dole natomiast widać było przepiękne ogrody, pola i gaje oliwkowe.
     Z ciężkim sercem opuszczaliśmy to niezwykle urokliwe miejsce, ale wycieczka się skończyła i czas było wracać do Polski. Tą samą trasą przez Austrię i Czechy wróciliśmy do domu.
     Włochy, mimo, że nie zachwyciły nas czystością mają bardzo bogatą historię, wiele zabytków wartych zobaczenia. Cieszę się, że przynajmniej jakiś mały kawałek tego udało nam się zobaczyć. Wycieczka ta była dla nas wspaniałą lekcją historii i geografii, o której na pewno nigdy nie zapomnimy. 
Ewa
Tworzenie stron internetowych - Kreator stron WW