Ukraina
Ukraina to drugi pod względem wielkości kraj w Europie. Dla nas Polaków to bardzo bliski kraj z powodu wspólnych wielowiekowych dziejów.
To kraj, w którym przez stulecia toczyły się wojny i który zależny był od innych państw. To kraj wielkich tragedii takich jak zagłodzenie 8 milionów mieszkańców w latach 1921-22 i 1932-33 przez rządy ZSRR, oraz zgładzenie 7 milionów mieszkańców podczas II wojny światowej. I mimo odzyskania wolności w 1991 r. Ukraina prawdziwej wolności nie ma, bo rządzą tam dawne elity, które tłumią wprowadzanie reform i swobód obywatelskich.
To kraj bliski mojej rodzinie, bo tam mieszkali kiedyś moi rodzice wysiedleni tak jak wielu polaków, kiedy to na konferencji jałtańskiej decyzją mocarstw wielkiej trójki ziemie należące do Rzeczypospolitej zostały jej zabrane.
Na stronie internetowej PTTK Rzeszów znalazłam program wycieczek organizowanych przez ten Klub. Przepiękne wycieczki w różne zakątki Europy i Polski, ale mnie zaciekawiła jedna niezbyt droga na cztery dni na Ukrainę i Podole. Była to wycieczka objazdowa i prowadziła przez miejsca, w których mieszali kiedyś moi rodzice.
Wszystkie formalności związane z wyjazdem: rezerwacje i opłaty załatwiłam przez Internet, co było dla mnie ułatwieniem bo nie musiałam jeździć do Rzeszowa.
Wyjazd był o godz. 7 z dworca autobusowego w Rzeszowie. Po sprawdzeniu obecności przez kierownika wycieczki wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy w drogę.
Na granicy dosyć sprawnie zostaliśmy odprawieni. Nie bardzo wiedziałam, co się dzieje gdy spojrzałam przez szybę i zobaczyłam tam kilka bardzo starych zaniedbanych samochodów. W pierwszej chwili pomyślałam, że to może jakiś zjazd takich rupieci ale potem zorientowałam się, że tam takimi poruszają się ludzie. Nie lepsza od samochodów była droga, którą jechaliśmy z ogromną ilością dziur, oraz biedne chałupki pokryte papą. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to kraj, w którym jest niesamowita bieda. U nas jadąc przez Polskę wszędzie widać piękne wille z ogrodami wokół. To zupełnie inny świat.
Naszym pierwszym celem był Lwów, ważny ośrodek przemysłowy węzeł kolejowy i lotniczy. Założony został w 1250 r przez króla Daniela I Halickiego, który nazwę miasta nadał na cześć swojego syna Lwa.
Za czasów II Rzeczypospolitej było to największe miasto Małopolski Wschodniej i jedno z sześciu największych miast Polski. Ludność polska dominowała tam, ale byli też Żydzi, Ukraińcy, Ormianie Niemcy Czesi Rosjanie. Obecnie Lwów w większości zamieszkują Ukraińcy.
Zwiedzanie Lwowa zaczęliśmy od cerkwi św. Jura a przewodnikiem naszym był młody Polak zamieszkujący w Ukrainie obdarzony ogromną wiedzą i znawstwem historii tych ziem.
Sobór św. Jura w 1998 r. wpisany został na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Niektórzy znawcy uważają, że jest to najdoskonalsze dzieło europejskiego późnego baroku. Zachwyca ogromem, reprezentacyjnymi schodami z balustradami, przepięknymi rzeźbami, ikonami.
Obok katedry znajduje się tam również dzwonnica, budynki kapituły oraz plac metropolitów. To wszystko otoczone jest murem.
Stare Miasto to następny punkt naszej wycieczki. Podobnie jak Sobór wpisane jest na listę UNESCO. My udaliśmy się na rynek, który ma kształt prostokąta. Z każdego narożnika wychodzą tam po dwie ulice. Na środku placu znajduje się Ratusz a dookoła 44 kamienice, które prezentują wszystkie style od renesansu po modernizm. Natomiast w narożnikach znajduje się cztery fontanny z początku XIX wieku z postaciami Neptuna, Diany, Amfitryty i Adonisa.
Najpierw z przewodnikiem, a potem sami pochodziliśmy po tym niezwykle urokliwym miejscu.
Następnie spacerkiem udaliśmy się do następnego dzieła sztuki architektonicznej, rzeźby i malarstwa do Opery Lwowskiej. Jej budowę rozpoczęto w 1897 roku a w 1900 odbyło się uroczyste otwarcie w obecności Henryka Sienkiewicza, Ignacego Paderewskiego, Henryka Siemiradzkiego i innych dostojników.
Projektant opery Zygmunt Gorgolewski pisał wówczas: aby ten budynek poświęcony sztuce narodowej był rzeczywiście przybytkiem sztuki w najszlachetniejszym znaczeniu, aby w nim długie lata i wieki rozbrzmiewała polska mowa i pieśń serdeczna oraz uczucie narodowe…. Natomiast prezydent Lwowa Małachowski zapewniał, że w tym gmachu i z niego będzie zawsze brzmieć nasza droga mowa ojczysta na pożytek miasta i narodu.
Nasza mowa tam rozbrzmiewa, bo zwiedza go ogromna ilość naszych rodaków, ale niestety nie jest to już polski gmach i nie ma, tak jak myślał w tamtych czasach Gorgolewski i zapewniał Małachowski.
Zwiedziliśmy gmach, którego powierzchnia wynosi ponad 3000 m2, przepięknie i z przepychem urządzony. Bardzo podobał nam się wystrój, rzeźby Stanisława Wójcika ,Juliana Markowskiego, Tadeusza Wiśniowieckiego, Tadeusza Baracza, Juliusza Bełtowskiego i Antoniego Popiela, kolumny, marmurowy portal zwieńczony medalionem z portretem Gorgolewskiego. Podobała nam się tez widownia na 1200 osób z pięknymi lożami
Ale to nie koniec naszego zwiedzania, bo w planie mieliśmy jeszcze katedrę rzymskokatolicką potocznie zwaną Łacińską, do której również udaliśmy się na piechotkę. Po drodze natknęliśmy się na pomnik Adama Mickiewicza.
Katedra to jeden z najstarszych kościołów Lwowa. Budowę jej rozpoczęto w roku 1370 za czasów panowania króla Kazimierza III Wielkiego.
W 1656 roku śluby lwowskie złożył tam król Jan II Kazimierz, w 1677 ochrzczony w niej był król polski Stanisław Leszczyński. Sa w niej pamiątkowe tablice związane z wybitnymi postaciami polskiej i lwowskiej historii np. tablica Profesorów Lwowskich zamordowanych w 1941 roku, tablica poświęcona Włodzimierzowi Dzieduszyńskiemu założycielowi Muzeum Przyrodniczego, twórcą polskiego harcerstwa Oldze i Andrzejowi Małkowskim. Natomiast na zewnątrz są tablice poświęcone Tadeuszowi Kościuszce w 100-lecie jego śmierci oraz Janowi Pawłowi II który był tam w 2001 roku. A wiec tych polskich akcentów i tutaj jest dużo.
Dookoła katedry znajdują się kaplice zbudowane w XVI, XVII i XVIII wieku takie jak kaplica Milewskich, Matki boskiej Częstochowskiej, Ukrzyżowania, Zamoyskich, Buczckich Najświętszego Sakramentu, Matki Boskiej, Kampianów
Jest tam też bardzo ciekawa kaplica grobowa dawnego cmentarza zbudowana w 1609 r przez kupca węgierskiego Boima. Kaplica pokryta jest rzeźbami figuralnymi i ornamentowymi z piaskowca.
Wieczór się zbliżał, więc udaliśmy się na nocleg. Spaliśmy daleko od centrum w wielopiętrowym hotelu na najwyższym piętrze. I całe szczęście, ze tak wysoko, bo niedaleko odbywały się jakieś ogniska i do nas odgłosy z nich już nie dochodziły więc mogliśmy spokojnie usnąć.
Rano po śniadaniu pożegnaliśmy piękny Lwów. Żałowaliśmy, ze nie mogliśmy tam zostać dłużej, bo jest tam wiele ciekawych miejsc do zwiedzenia ale taki był program naszej wycieczki. Na obrzeżach miasta zobaczyliśmy olbrzymi stadion piłkarski budowany na Euro 2012. Wiele jeszcze pracy zostało tam do zrobienia.
Bardzo ciekawie wyglądała w tamtych stronach jazda autobusem, który slalomem posuwał się na drogach omijając ogromna ilość dziur. A mógł sobie na to kierowca pozwolić, bo ruch był tam niewielki.
Przewodnikowi buzia cały czas nie zamykała się. Opowiadał nam o miejscach, które mijaliśmy.
Przystanek zrobiliśmy sobie w Rohatyniu, żeby zobaczyć wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO drewnianą cerkiew św. Ducha.
Cerkiew wzniesiona została na przełomie XV i XVI wieku. Jest to najstarsza cerkiew na Ukrainie. Wewnątrz jej znajduje się ikonostas z 1650r, kolekcja ikon z XVI-XVIII w, starodruki, rzeźby i płyty nagrobne z XVII wieku.
Następny punkt naszej wycieczki to miasto, w którym mieszkał mój ojciec Stanisławów. Jego nazwa w 1962 r. przez sowietów została zamieniona na Iwano- Frankiwsk, ale starsi mieszkańcy i Polacy nazywają to miasto po staremu.
Stanisławów został założony w 1662 roku przez Andrzeja Potockiego. Miała to być taka twierdza do obrony Rzeczypospolitej przed najazdami Tatarów.
Od sierpnia 1945 roku miasto przestało być polskie a nasi rodacy w tym też rodzina mojego ojca zostali wysiedleni. W mieście zaczęto zacierać ślady polskości. Zniszczono najstarszy polski cmentarz, pozamykano i ograbiono wszystkie kościoły. Bogate i bardzo cenne wyposażenia świątyń były rąbane i wyrzucane na wysypiska śmieci. Z krypt rodowych wyrzucane były szczątki wielu ludzi twórców i dobroczyńców miasta. Sprofanowano kości Stanisława Potockiego poległego podczas Odsieczy Wiedeńskiej w 1683 r, Andrzeja i Józefa Potockiego oraz ich żon. Przykre to jest dla nas polaków, ale tak działali sowieci.
Nie zagościliśmy długo w tym mieście. Zrobiliśmy sobie tam spacerek głównymi uliczkami i zwiedziliśmy dwa kościoły.
Kościół Jezuitów to barokowa budowla z lat 1752 – 1761 projektu o. Pawła Giżyckiego. Po kasacji zakonu Jezuitów został zamieniony na katedrę greckokatolicka. Dzisiaj jego nazwa to Sobór Katedralny p.w. Zmartwychwstania Chrystusa. Zachowała się tam XVIII wieczna nastawa ołtarzowa , która jest ukryta za ikonostasem.
Jest tam tez wybudowany w 1774 roku w stylu barokowym klasztor Jezuitów. W latach dwudziestych było tam gimnazjum państwowe a obecnie Akademia Medyczna. Kształcił się tam Franciszek Karpiński.
Kościół Ormiański wybudowano w 1743 roku dla Ormian, których sprowadził tam w 1662r Andrzej Potocki. Obiekt ten jest w stylu włoskiego baroku. Znajdował się w nim otoczony kultem obraz MB Łaskawej – kopia Madonny Częstochowskiej. 22. VIII. 1742 r. na obrazie pojawiły się łzy. Obecnie jest on w kościele w Gdańsku.
Kościół zmienił właściciela, bo jest to dzisiaj sobór Opieki Matki Bożej Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Nowi właścicieli zmienili wystrój świątyni zamalowując przy tym piękne malowidła ścienne Jana Sołeckiego.
Spacerując po ulicach tego miasta dziwnie się czułam wyobrażałam sobie chodzącego tam mojego ojca a był to człowiek towarzyski, sportowiec, wiec wszędzie było go pewnie pełno. Było mi smutno, że mój ojciec już nie żył, bo cieszył by się ze zdjęć, których dużo zrobiłam, żałowałam, że za jego życia nie przyjechaliśmy tutaj z nim w te strony.
Miło nam się zrobiło, gdy stanęliśmy pod pomnikiem Adama Mickiewicza odsłoniętym w1898 roku.. Autorem pomnika był lwowski rzeźbiarz Tadeusz Błotnicki. W 1918 r pomnik został uszkodzony przez ukraińskich żołnierzy i zastąpiony kopią odlaną w brązie. W czasie II wojny światowej był zdemontowany i ukryty, żeby po wojnie wrócić na swoje miejsce.
Spacerując już bez przewodnika w tak zwanym wolnym czasie podziwialiśmy stare uliczki i piękne kamienice a i nowoczesne budowle .Posiedzieliśmy trochę na rynku z Ratuszem. Na jednej z kamienic zobaczyliśmy tablice ufundowaną w 1883 roku przez obywateli tego miasta w dwusetną rocznice odsieczy wiedeńskiej przez króla Jana III dla uczczenia Stanisława Potockiego, który z chorągwią ojca swego Andrzeja Potockiego rzuciwszy się na pierwszy ogień bitwy poległ bohaterską śmiercią 12 września 1683 r.
Trzeci przystanek w tym dniu był w miejscu bardzo urokliwym, ale ponieważ nie było tego w planie wycieczki nie zapamiętałam nazwy.
Były to ruiny jakiegoś zamku. Z jednej ich strony była mała wioska z drugiej ogromna przestrzeń z cudownie wijącą się w dole rzeką.
Deszczyk padał, gdy wychodziliśmy z autobusu, niektórzy zastanawiali się czy wychodzić, ale gdy stanęliśmy przy ruinach to już nikt nie miał wątpliwości, że słusznie zrobiliśmy.
Następnym miejscem gdzie zatrzymaliśmy się to miasto Buczacz. Pierwsza historyczna wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1260 r. Miasto to w XIV – XVII wieku stanowiło twierdze nadgraniczną powstrzymującą ataki Tatarów, Turków, Mołdawianów, Kozaków. Było często niszczone, palone i odbudowywane. W 1942 r. Niemcy utworzyli tam getto dla żydowskiej ludności
Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy tam do Klasztoru Bazylianów ufundowanego w 1712 r. przez Stefana Potockiego. Fundator chciał tym sposobem sprowadzić do swoich dóbr dobrze wykształconych zakonników.
W 1914 r. diecezja lwowska przekazała bazylianom kościół św. Krzyża, a w latach 1750-1770 zbudowano tam unicką cerkiew klasztorną pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego.
Zakonnicy prowadzili placówki oświatowe – szkoły z internatem dla ubogich dzieci, gimnazjum, seminarium. W 1946 r władze radzieckie zmusiły zakonników do opuszczenia obiektów, do których wrócili w 1991 r.
Z Klasztoru, spacerkiem przeszliśmy na rynek z pięknym remontowanym ratuszem. Ratusz zbudowany był w latach 1750-1751, zdobiło go 12 pięknych rzeźb przedstawiających prace Herkulesa. Niestety zostały tylko cztery i to uszkodzone, ponieważ budynek ten uległ częściowemu spaleniu w 1982 roku a w czasach komunistycznych dewastacji.
Ratusz posiada dwukondygnacyjną wieżę o wysokości 35m. dolna jej część zwieńczona jest balustradą a górna ozdobiona jest zegarowymi okulusami i wazonami.
Bardzo lubię ryneczki, więc z przyjemnością pozaglądałam we wszystkie jego zakamarki.
Ostatnim zwiedzanym obiektem był Kościół Matki Bożej Szkaplerznej gdzie uczestniczyliśmy we mszy świętej. Jest to świątynia z 1379 roku, a jej fundatorem był Michał Buczacki. Od 1945 r. była ona systematycznie dewastowana. Zniszczono posadzkę ściany, obrazy, organy, rozebrano dzwonnice, usunięto grobowce. Zrobiono tam magazyn towarów przemysłowych. I tak było do 1991 roku, kiedy to po latach tułaczki wrócił urodzony niedaleko Buczacza ksiądz Ludwik Rutyna, który zabrał się do odbudowy kościoła. Nie była to łatwa sprawa, bo zniszczenia były ogromne, ale wytrwałość i ciężka praca, pomoc wielu ludzi opłaciła się, bo świątynia robi się coraz ładniejsza. Bardzo pomagają w jej odbudowie Polacy zbierając fundusze, fundując różnego rodzaju elementy urządzenia kościoła.
Dużo jeszcze pracy i pieniążków trzeba będzie włożyć, żeby to miejsce odzyskało dawną świetność, dlatego chętnie na tace uczestnicy wycieczki wrzucali pieniążki, żeby choć w małym stopniu wspomóc to szczytne dzieło.
Ciekawym zabytkiem są tam też ruiny zamku należącego do rodu Buczackich, Golskich a potem Potockich. Zamek dzielnie odpierał liczne najazdy kozackie, tatarskie, tureckie i moskiewskie. Jednak w 1676 r zdobyli go i zniszczyli go Turcy i mimo, ze go odbudowano nie był już zamieszkany i ulegał zniszczeniu. W XIX wieku służył jako materiał budowlany.
Wieczorem dojechaliśmy do miasta, w którym mieszkała moja mama do Czortkowa. Ojciec mamy był kolejarzem zawiadowcą, więc przerzucany był po różnych miejscowościach. Mieszkali w służbowych mieszkaniach najczęściej na dworcach.
Czortków to miasto o bogatej historii, którego właścicielami od 1522 roku przez wiele lat były polskie rodziny Golskich, Potockich, Wróblewskich, Sadowskich. To miasto, które odpierało najazdy tatarskie, które w 1637 roku było zniszczone przez pożar, które było w granicach:
do 1672 Rzeczypospolitej
1672-1699 Imperium Osmańskiego
1699-1772 Rzeczypospolitej
1772-1918 kolejno Cesarstwie Austriackim, Imperium Rosyjskim, Austro- Wegrzech.
1918-1919 Zachodnioukrainskiej Republiki Ludowej
1919 – 1945 Rzeczypospolitej II
1945 -1991 Ukraińskiej Socjalistycznej republiki Radzieckiej
1991 Ukrainy.
W Czortkowie mieliśmy zarezerwowane dwa noclegi, ale zanim udaliśmy się na kwatery prywatne zwiedziliśmy Kościół Dominikanów, który został wybudowany w 1918 r. według projektu polskiego architekta Jana San-Zubrzyckiego w stylu gotyckim, w miejscu poprzedniego wybudowanego w 1610 r. Cudowny kościół, ale z dramatyczna historią. W 1941 roku do klasztoru i kościoła weszli sowieci, czterech ojców wywlekli nad rzekę i zamordowali strzelając w tył głowy a następnych czterech zamordowali w celach. Żeby zatuszować ślady zbrodni podpalili klasztor i kościół.
Po wysiedleniu polaków kościół zamknięto, zdewastowano i zrobiono w nim magazyny. Wiernym oddano go w 1989 roku.
W kościele tym był cudowny obraz Matki Boskiej Czortowskiej, który wysiedlani parafianie chcąc uchronić od zniszczenia zabrali z sobą do Polski. Znajduje się on obecnie w warszawskim kościele pw. św. Jacka a w Czortowie jest jego koronowana kopia.
Na noclegi zabrali nas właściciele kwater z parkingu koło dworca gdzie podjechaliśmy autokarem. My z trójką rzeszowian trafiliśmy do bardzo sympatycznej rodziny polskiego pochodzenia. Po przepysznej gorącej kolacji i pogawędce udaliśmy się na odpoczynek.
Raniutko jeszcze przed śniadaniem poszliśmy na dworzec kolejowy, żeby dla mamy sfotografować i sfilmować jego okolice. Trafiliśmy tam bez problemu, bo drogę opisali nam dokładnie nasi gospodarze. Idąc mijaliśmy ruiny zamku zbudowanego w XVII wieku. Właścicielem zamku była rodzina Golskich a potem Potockich, Wróblewskich, Sadowskich. W 1937 roku zamek kupiło Polskie Towarzystwo Turystyczno- Krajoznawcze i urządziło tam schronisko turystyczne, świetlicę fotograficzną oraz muzeum regionalne. Po wysiedleniu polaków zamek był niezabezpieczony i uległ zniszczeniu niestety tak jak wiele naszych polskich zabytków.
Po śniadaniu zaprowadzono nas na miejsce zbiórki, gdzie czekał na nas autobus z kierownikiem i przewodnikiem. Wszyscy punktualnie przyszli, więc ruszyliśmy na dalsza trasę naszej objazdówki. A w planie mieliśmy bardzo ciekawe miejsca: Skała Podolska, Kamieniec Podolski, Twierdza Chocim, Okopy sw.Trójcy
Skała Podolska to osiedle typu miejskiego. Jego historia jest podobna do wielu ukraińskich miast: zmiany właścicieli najazdy, ogromne zniszczenia i dramaty ludzkie. W dole tego miasteczka przepięknie wije się rzeka Zbrucz, która od połowy lat 20 XX wieku dzieliła II RP od Związku Sowieckiego. Zbliżanie do rzeki groziło śmiercią. Ludzie zostali odcięci od swoich znajomych, rodzin na wiele lat.
Zachowało się tam trochę domów i kamienic z okresu austriackiego, ruiny pałacu Tarłów oraz otoczone z trzech stron wąwozami ruiny zamku Stanisława Lanckorońskiego.
W tym miasteczku mieszkała również moja mama. Tłumaczyła mi przed wyjazdem miej więcej, w którym miejscu i jak wyglądał jej domek, ale my zwiedziliśmy tylko ruiny, więc nie miałam okazji odwiedzić tego miejsca. Przejeżdżając autobusem przez centrum zrobiłam zdjęcia, które stały się dla mamy bardzo cenną pamiątką.
Kamieniec Podolski to miasto położone w zachodniej części Ukrainy nad rzeką Smotrycz. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z XIV wieku, chociaż przypuszcza się, że pierwsze obwarowania powstały tam na początku naszej ery.
Miasto to na przełomie XIV i XV wieku kilkukrotnie przechodziło z rąk do rąk pomiędzy Polską a Wielkim Księstwem Litewskim. Po 1430 r. na stale zostało przyłączone do Polski. Było stolicą województwa podolskiego.
W 1672 r zostało zdobyte przez armię turecką i pod panowaniem osmańskim zostało do końca XVII w. Potem było w granicach Rosji a obecnie Ukrainy (poza krótkim okresem w czasie wojny polsko bolszewickiej, kiedy należało do Polski).
Jest to miejsce bardzo często odwiedzane przez turystów, ponieważ znajduje się tam mnóstwo zabytków wartych zobaczenia.
My zaczynaliśmy swoje zwiedzanie od katedry świętych Apostołów Piotra i Pawła.
Katedra została wybudowana w stylu romańskim w XVI w za czasów biskupa Jakuba Buczackiego. W latach 1646-1648 przebudowano ją w stylu barokowym. Pod panowaniem tureckim przekształcona została w meczet i dobudowano do niej minaret. W 1699 roku nastąpił obrzęd oczyszczenia katedry a w 1756r na minerecie ustawiono sprowadzoną z Gdańska miedzianą figurę Matki Boskiej..Dzisiaj jest to jedyny na świecie kościół katolicki, przy którym stoi minaret.
Zwiedziliśmy wnętrze katedry i jej otoczenie. Zainteresował nas tam pomnik, na którym była tabliczka z napisem: Pamięci Pana Pułkownika Jerzego Wołodyjowskiego Hektora Kamienieckiego. Był to polski szlachcic urodzony niedaleko Kamieńca. Walczył tam z Turkami w obronie twierdzy. To na nim był wzorowany tytułowy bohater Henryka Sienkiewicza Pan Wołodyjowski.
Do 1790 roku Kamieniec podzielony był na trzy dzielnice: polską, ruską i ormiańską, z których każda posiadała własny samorząd. My udaliśmy się na Rynek Polski, który wytyczony został w 1374 r. Większość zabudowy tego pięknego miejsca została zniszczona w czasie II wojny światowej. Odbudowano tylko nieliczne kamienice oraz Ratusz Polski, który jest mieszanką stylów renesansu, baroku.
Rynek ma kształt zbliżony do kwadratu o boku ok. 140m. Spacerek po nim był cudowny z zaciekawieniem słuchaliśmy przewodnika, który oprowadzając opowiadał nam o tym miejscu szczególnie uwzględniając polskie akcenty.
Zobaczyliśmy również pozostałe rynki, kościoły franciszkanów, dominikanów, trynitarzy, baszty a potem udaliśmy się na kamienny most łączący Stare Miasto z twierdzą, która przepięknie prezentowała się z tego miejsca.
Most zbudowano w XV wieku na polecenie króla Zygmunta Starego. Na początku wspierał się on na arkadach, ale potem, gdy został podczas oblężenia tureckiego zniszczony arkady zostały obmurowane i powstała jednolita skała.
Stojąc na moście podziwialiśmy nie tylko twierdzę, ale również Smotrycz, rzekę otaczającą Kamieniec płynącą w głębokich skalistych jarach. Warto było przyjechać w te strony, żeby to zobaczyć, bo to jedno z piękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałam.
Forteca w Kamieńcu przez wieki była najpotężniejszą twierdzą Rzeczypospolitej, główny punkt obrony przed Turcją. Zwana była przedmurzem chrześcijaństwa lub bramą do Polski. Składa się ona z dwóch obronnych budowli: Stary i Nowy zamek.
Zamek Stary został zbudowany w drugiej połowie XIV wieku. Jego ważniejsze części to: baszta Różańska, Papieska, Kołpak, Łaskiego, Lanckorońska,Tęczyńska, Dzienna, Wodna, Batorego, Zachodnia, Wschodnia i Brama Polska. Zamek Nowy powstał natomiast ok. 1618 roku.
Twierdza atakowana była wiele razy ale odpierała wszelkie ataki. Gdy w 1621 roku chciał zaatakować ją wódz turecki Osman zobaczywszy ją stwierdził, że „ Twierdza jest zbudowana ręką Boga i przez Niego jest broniona. Niech Bóg ją zdobywa.” I nie odważył jej się atakować.
W 1672 roku twierdza poddała się 200 tysięcznej armii tureckiej. A stało się to dlatego, ze twierdza była wówczas nie doinwestowana. Miała zbyt mało żołnierzy i armat, żywności opału.
Dosyć długo przebywaliśmy w tym miejscu chodząc po różnych jej zakamarkach. Przez małe okienka spoglądaliśmy na okolice wyobrażając sobie jej oblężenia. To była cudowna lekcja historii.
Pożegnaliśmy Kamieniec i udaliśmy się do następnej twierdzy, której budowa rozpoczęła się w 1325 r. a która została zaliczona do „siedmiu cudów Ukrainy” do Twierdzy Chocim.
Twierdza usytuowana jest na wysokim skalistym brzegu Dniestru, i niestety my tylko to zobaczyliśmy, ponieważ odbywał się tam jakiś zjazd rycerstwa i obiekt ten był niedostępny dla zwiedzających. Nasz przewodnik był bardzo zawiedziony i postanowił pokazać nam twierdzę z drugiej strony rzeki.
Stanęliśmy, więc nad brzegiem Dniestru z aparatami w rekach i obserwowaliśmy przepiękną rzekę i twierdzę. Widok był naprawdę piękny.
Okopy św. Trójcy to następny punkt naszego programu w tym dniu.
W miejscu gdzie Zbrucz uchodzi do Dniestru, gdzie przed 1939 r zbiegały się granice Polski, Rumuni i Związku Sowieckiego, na rozkaz króla Jana III Sobieskiego w 1692r. rozpoczęto budowę twierdzy. Jej zadaniem miała być blokada przed Turkami, którzy stacjonowali w zdobytym Kamieńcu. Stąd też polska załoga podjazdami nękała wrogów. W marcu 1769 r. broniła się w niej garstka konfederatów barskich z Kazimierzem Puławskim.
Niewiele zostało z tej budowli, ale warto zobaczyć to miejsce ze względu na historię i piękne położenie, które dzisiaj cieszy oko turystów, a dawniej było powodem do jej budowy. Nie byliśmy tam długu. Przewodnik opowiedział nam o wydarzeniach, jakie tu miały miejsce pokazał pozostałości budowli zaprowadził nad brzeg rzeki a dzieciaki z pobliskiej miejscowości obtoczyły nas prosząc o słodycze. Biedę na Ukrainie widać było na każdym kroku, więc dla tych dzieci może to być jedyna okazja do zdobycia smakołyków i pewnie wszystkich turystów tutaj tak witają.
Na okopach mieliśmy skończyć zwiedzanie w tym dniu, ale nasz przewodnik rzetelnie wywiązujący się ze swoich obowiązków postanowił zrekompensować nam to, że nie mogliśmy być w chocimskiej twierdzy wizytą w klasztorze w Jazłowcu.
Jazłowiec to mała wioska na zachodniej Ukrainie. Jest jedną z najstarszych osad polskich na Podolu.
Dumą tego miejsca przez lata był klasztor niepokalanek i szkoła przez nie prowadzona. Klasztor mieścił się w zamku, w którym dzieciństwo spędził Stanisław August Poniatowski. To miejsce urodzenia poety Kornela Ujejskiego i miejsce śmierci i pochówku kompozytora Mikołaja Gomółki. Tam też znajduje się grób założycielki zakonu Marceliny Darowskiej, która przez naszego papieża w 1996 r została beatyfikowana.
W 1946r siostry tak jak i Polacy zamieszkujący te tereny zostały wysiedlone, ale udało im się zabrać ze sobą koronowany słynący łaskami posąg Matki Boskiej Jałowieckiej. Wróciły tam dopiero w 1988r. Zastały to miejsce w fatalnym stanie: wszystko było zniszczone i rozgrabione. Polskie i ukraińskie mniszki włożyły wiele wysiłku, żeby to uporządkować i odbudować a jeszcze ich tam dużo pracy.
Po klasztorze oprowadzała nas młoda mniszka, która z wielkim entuzjazmem opowiadała nam jego historię. Ubrana była bardzo skromnie a ręce miała zniszczone, musiała więc ciężko fizycznie pracować.
Nocleg mieliśmy w tym samym miejscu w Czortkowie. Sami, bez gospodarzy trafiliśmy już na kwatery.
Został nam już tylko jeden dzień wycieczki w tym powrót do domu, więc niewiele mogliśmy już zobacz, ale po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w kilku bardzo ciekawych miejscach.
Pierwszym Był Podhajec. Według legendy w połowie XIII wieku zabłądził tam ruski król Daniel Halicki. Zbudowane dla niego chaty podczas postoju dały początek jednej z dzielnic Podhajec – Haliczowi. Pierwsza pisemna wzmianka o tej osadzie pochodzi z 1397 r.
To miasto o bogatej i dramatycznej historii. Ze względu na swoje położenie przez trzysta lat było wciąż atakowane przez siły tureckie, tatarskie i kozacko- rosyjskie.
Pochodziliśmy trochę po ryneczku i okolicznych uliczkach, zwiedziliśmy kościół św. Trójcy bardzo zniszczony tak jak większość tego typu obiektów na Ukrainie. W kaplicy Potockich pochowany jest tam wielki hetman koronny Stanisław Rewera Potocki.
Następny przystanek to Brzeżany.
Historia tej miejscowości sięga XIV wieku. Początkowo była to mała wioska, później miasteczko. Z biegiem lat, wybudowano tam zamek, klasztor, synagogę, cerkiew ormiańską.
Miasto to również miało tragiczną historię. Przez wieki związane było z rodem Sieniawskich a potem Potockich. Tam urodził się i wychował Edward Rydz- Śmigły. Na cmentarzu, na którym zobaczyliśmy wiele polskich nagrobków był też grób jego matki.
Nas zaciekawił tam przede wszystkim zamek, a właściwie to, co po nim zostało a więc niektóre mury pałacu z bramą, mury kościoła zamkowego, dolne kondygnacje baszty.. Budowę jego rozpoczął w 1554 r. Mikołaj Sieniawski. Była to potężna renesansowa rezydencja bogato wyposażona. Nazwana była Podolskim Wawelem. Mogliśmy sobie wyobrazić, jak wyglądała, bo była tam duża makieta przedstawiająca zamek z czasów jego świetności.
Piękny był również spacer po mieście, bardzo cenna lekcja historii.
Czas naglił, bo do domu mieliśmy jeszcze daleko, więc następny przystanek był bardzo krótki. Zatrzymaliśmy się przy przepięknie prezentującym się stojącym na wzgórzu i otoczonym jeziorem zamku w Świrzu.
Zamek został wzniesiony w XV wieku przez ród Świrskich. Był kilkakrotnie niszczony i odbudowywany i mimo, że jego wygląd daleki jest od czasów jego świetności nas bardzo zachwycił.
Ostatnim postojem naszym była mała bardzo wioska Stare Sioło. Serce się ściskało, gdy patrzyliśmy na biedne rozwalające się, ale wciąż zamieszkałe chałupki. My zatrzymaliśmy się tam, żeby zobaczyć ruiny jednego z największych zamków, które kiedykolwiek powstały na Ukrainie. To zamek Zasławskich, Sieniawskich i Potockich.
Nie mogliśmy uwierzyć, że w tym miejscu zobaczymy tak potężne mury wysokie na ok. 8m i grube na 2m, które posiadały sześć baszt, z których zachowały się trzy. Ale mury zamykają sobą podwórze o powierzchni 2h i to robi niesamowite wrażenie. Kiedyś znajdował się tam pałac, kaplica, pomieszczenia gospodarcze. Dzisiaj bawią się tam dzieci, pasą krowy. Szkoda, ze tak piękne miejsce jest tak zaniedbane.
Pożegnaliśmy przepiękną Ukrainę bogatą w zabytki. Wycieczka była bardzo ładnie zorganizowana, przewodnik rewelacyjny. Wróciliśmy do domu z ogromną ilością zdjęć i filmem, które od razu mamie pokazaliśmy. Byliśmy zaskoczeni, bo okazało się, że wiele z tych miejsc mama poznała: kościół, w którym jej siostra brała I komunię, cerkwie, ruiny zamków, uliczki, po których chodziła, sklepy, w których robiła zakupy. To było niesamowite, dobrze, że w tą podróż wybraliśmy się.