Pogórze Ciężkowickie

     Pogórze Ciężkowickie to bardzo malowniczy region naszego kraju sąsiadujący od zachodu z Pogórzem Rożnowskim, od wschodu Strzyżowskim, od północy Płaskowyżem Tarnowskim a od południa Kotliną Jasielsko – Krośnieńską. 
     Utworzono tam Ciężkowicko- Rożnowski Park Krajobrazowy oraz kilka rezerwatów przyrody. Można tez tam podziwiać cenne obiekty zabytkowe i historyczne jak; pałace, kościoły, cmentarze z I wojny światowej. Największe miasta tego regionu to: Ciężkowice, Tuchów, Biecz, Jasło, Pilzno.

12.X.2019r
Kołaczyce – Ujazd – Liwocz (562) – Brzyska – Kołaczyce
     To był dwudniowy wyjazd tym razem na Pogórze Ciężkowickie. Swoją wędrówkę zaczęliśmy od Kołaczyc małego miasteczka niedaleko Jasła. Tam koło kościoła zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy na najwyższy szczyt pogórza Liwocz. Idąc koło placu targowego zobaczyliśmy mór na którym znajdowała się tabliczka z napisem znaki powodzi gdzie pokazany był poziom wody podczas powodzi w 1934r oraz w 2010. Trudno nam było uwierzyć, że tak dużo wody mogło być w tym miejscu ale potwierdził nam to mieszkaniec tego miasteczka , który akurat tam przechodził i opowiedział nam jak to wtedy wszystko wyglądało. W tym czasie u nas zalany był Sandomierz i to było straszne
     Szliśmy cały czas żółtym szlakiem, który za mostem przechodził przez wioskę Ujazd, tam też na początku grzbietu Liwocza zobaczyliśmy olbrzymi krzyż milenijny, który jest zaliczany do najwyższych w Polsce ( ok. 40m), a ufundowany był przez Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Przy krzyżu znajdowały się figury drogi krzyżowej.
     Od krzyża szliśmy cały czas pod górę, mijając pojedyncze domki i zachwycając się widokami bo teren był odkryty. Gdy weszliśmy w las zobaczyliśmy tabliczkę, która informowała nas, że znaleźliśmy się w rezerwacie przyrody Liwocz, ale tez bardo oryginalną drogę krzyżową: gdzie na olbrzymich dłoniach oparte były tabliczki drogi. 
    Na wierzchołku góry Liwocz znajduje się Sanktuarium Chrystusowego Krzyża i matki Bożej Królowej Polski, gdzie znajduje się cudowna figura Maryi i obraz Jezusa. Nad sanktuarium jest olbrzymi krzyż oraz platforma widokowa z której przy dobrej widoczności można zobaczyć Bieszczady, Tatry, Babią Górę i Góry Świętokrzyskie. Jest tam też całoroczna szopka oraz pomnik Jana Pawła II.
O górze Liwocz istnieje legenda mówiąca o tym, że podobno istniało tam kiedyś miasto połączone tunelem z Bieczem i nim uciekała przed Tatarami królowa Jadwiga. Liwocz mógł być kiedyś miejscem pogan.
     Widoki z wieży były rewelacyjne i warto dla nich w tym miejscu się znaleźć. Ale mnie zraziła do tego miejsca jedna rzecz, tam po prostu było brudno. Klatka którą wychodziło się na platformę porysowana, pełno śmieci butelek na szlaku. I to jest przerażające ja nie potrafię takich brudasów zrozumieć. Powinny w takich miejscach gdzie jest tak brudno stawiać kamery i nakładać na takich ludzi wysokie kary pieniężne a filmy i zdjęcia pokazywać w mediach.
     Nie wracaliśmy do samochodu tą samą drogą , tylko poszliśmy dalej żółtym szlakiem (ok. 1km) a następnie szeroką szutrówka w lesie skierowaliśmy się w stronę wioski o nazwie Brzyska. Ale zanim doszliśmy do wioski zatrzymaliśmy się w lesie na grzybobraniu ponieważ znaleźliśmy miejsce z dużą ilością rydzy.
     Brzyska to mała wioska, ale są tam ciekawe zabytki a mianowicie: kaplica cmentarna, neogotycki kościół z 1879r a w nim gotycka chrzcielnica z 1563r oraz kamienny ołtarz, oraz, pałac szlachecki wybudowany pod koniec XVII w umiejscowiony pośrodku parku wpisany w 1968r do rejestru zabytków.
     Ucieszyliśmy się gdy zobaczyliśmy znajomy most na Wisłoku bo to znaczyło, ze do samochodu było już niedaleko a my czuliśmy w nogach kilometry, które zrobiliśmy. W restauracji w centrum Kołaczyc zjedliśmy dobry i niedrogi obiad, wstąpiliśmy do sklepu na zakupy i ruszyliśmy na nocleg , który mieliśmy zamówiony w Błażkowej. I tu Halinka spisała się na piątkę z plusem bo znalazła w komórce dokładną nawigacje, która doprowadziła nas pod bramę pensjonatu. A gdyby nie to nie było by tak wesoło bo ściemniało już i ciężko było dojrzeć numery domów a wioska była dosyć długa.
     Nocleg załatwiłam w pałacyku ślubów o czym dopiero na miejscu się dowiedziałam, bo myślałam, że to zwykła agroturystyka . Cena za nocleg nie była wysoka a warunki rewelacyjne bo mieliśmy do dyspozycji kilka pokoi do których wchodziło się z dużej jadalni z aneksem kuchennym. Najchętniej po rozpakowaniu położyłabym się, żeby odpocząć ale czekała mnie robota w kuchni bo musiałam oczyścić i zagotować rydze, żeby się nie popsuły. Pomogła mi w tym Ewa, którą ciężko od roboty odgonić i Marian. 
Przeszliśmy w tym dniu ponad 20 km

13.X.2019r
Czermna – Kamińska Góra (508) – Mały Liwocz ( 465) - Rysowany Kamień (427) - Wisowa
     W tym dniu w planie mieliśmy podjechać do Wisowej zostawić tam samochód i żółtym szlakiem przejść pod Liwocz tam gdzie poprzedniego dnia zeszliśmy ze szlaku, następnie zielonym zejść do Czermnej a potem ulicą do samochodu. Niestety plany musieliśmy zmienić co zresztą wyszło nam na dobre, a to dlatego, ze w Wisowej nie mogliśmy znaleźć miejsca na zaparkowanie samochodu. Szukając go zajechaliśmy aż do Czermnej i tam pod sklepem zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy na trasę zielonym szlakiem idąc w odwrotnym kierunku niż zamierzaliśmy. Po drodze minęliśmy duży nowy kościół oraz wybudowany w 1520r zabytkowy drewniany kościół pw. Św. Marcina.
     Szliśmy długo odkrytym terenem asfaltową drużką obserwując okolice. Pogoda była piękna, więc widać było nawet Tatry. Co jakiś czas mijaliśmy pojedyncze domki zastanawiając się jak wygląda tam życie w zimie, gdy śnieg zasypie drogę. 
     Odpoczynek zrobiliśmy w wiacie położonej przed wejściem do lasu, a potem już lasem fajnym wąwozem doszliśmy do żółtego szlaku. , którym wędrowaliśmy do Wisowej. Żółty szlak również prowadził lasem z wyjątkiem małego odcinka gdzie szlak przecinała asfaltowa droga prowadząca z Czermnej do Dębowej. Było tam też parę domków i sporo grzybiarzy choć nie było wielkiego wysypu. Minęliśmy po drodze kilka szczytów: Kamińska Góra 508, Sucha Góra, Mały Liwocz 465 oraz Rysowany Kamień 427. W okolicach tego ostatniego szczytu znajdują się pojedyncze okazy piaskowca ciężkowickiego a według legend ludowych największa ze skałek pokryta jest śladami niedźwiedzich pazurów.
     Wisów to mała wioska tam na przystanku autobusowym zrobiliśmy sobie odpoczynek i ruszyliśmy szosą do samochodu. Przed nami było ok. 5km drogi w większości w dół, ale szosa okazała się bardziej ruchliwa niż spodziewaliśmy się a tego nie lubimy, wiec postanowiliśmy łapać okazję, dla Mariana, żeby mógł podjechać do samochodu i wrócić po nas. Gdy straciliśmy już nadzieję po przejściu ok. 1 km zatrzymał się młody człowiek i zabrał Mariana. Okazało się, że był to też miłośnik górskich wędrówek i był tak uprzejmy, ze nadłożył trochę drogi, żeby dowieść naszego kierowcę do samochodu. 
     Mieliśmy wielkie szczęście bo dzisiaj kierowcy nie chcą zatrzymywać się na drogach boją się o swoje bezpieczeństwo i wcale im się nie dziwie. Wracaliśmy do Kołaczkowa przez Jabłonicę i Wróblową tak , że mogliśmy podziwiać pasmo Liwocza od strony południowej, odwrotnej niż w dniu poprzednim.
     Przez skrócenie najmniej atrakcyjnego i niebezpiecznego odcinka trasy zyskaliśmy trochę czasu, więc spokojnie zjedliśmy obiad w znanej nam już restauracji i przez Mielec gdzie zabieraliśmy do samochodu mojego syna, który był tam u swojej dziewczyny wróciliśmy do domu. Spieszyło nam się bo w tym dniu były wybory parlamentarne i bardzo chcieliśmy w nich uczestniczyć. Ale nie pomyśleliśmy wcześniej żeby załatwić sobie odpowiednie zaświadczenia pozwalające nam głosować poza miejscem zamieszkania bo pogoda był tak cudowna, że można było głosować na pogórzu i zostać tam jeszcze jeden dzień dłużej. Przy następnych wyborach tak zrobimy.
Przeszliśmy w tym dniu ok. 16 km.
mapa
https://drive.google.com/open?id=1em7uFucE-P2mMpbIQFiMG8lotNYnvBmn&usp=sharing
Tworzenie stron internetowych - Kreator stron WW