Roztocze

1.   2.05.2014r  Krasnobród 
2.  19.06.2014r Susiec Szlak Szumów



2.05.2014r
Trasa: Parking Krasnobród Klasztor, niebieski spacerowy Kaplica św. Rocha, czerwony spacerowy góra Święty Roch 361,7m i dalej zejście szlakiem, przejście bez szlaku do Pszczelin, Zalew, niebieskim Podzamek, Góra Grabnik 320m, Turzyniec, Kaplica "Na Wodzie", Aleja Kasztanowa, Klasztor.
     Kiedy jechaliśmy w 4 osoby do Krasnobrodu za Zarzeczem dopadł nas taki mocny deszcz, że Marian spytał się, czy zawracać. Nie zgodziliśmy się, bo wierzyliśmy w zapowiedź pięknego dnia. Koło Józefowa rozpogodziło się i mogliśmy podziwiać nowy zalew obok ośrodka wypoczynkowego. W Krasnobrodzie zaparkowaliśmy obok Informacji Turystycznej przy Podominikańskim Zespole Klasztornym. Było wcześnie rano, więc bez przeszkód mogliśmy obejrzeć murowany barokowy kościół pw. Nawiedzenia NMP. Pochodzi z lat 1698- 99 i był ufundowany przez Marię Zamoyską ( później Sobieską). Było to wotum za cudowne uzdrowienie po wypiciu wody z cudownego źródła. W promieniach słonecznych wędrowaliśmy po parku za kościołem, gdzie są umieszczone stacje Kalwarii Krasnobrodzkiej. Zauważyliśmy, że każdą z nich opiekuje się inna miejscowość.
     W Punkcie Informatycznym kupiliśmy aktualne mapy zawierające ścieżki spacerowe wokół Krasnobrodu. Krasnobród to niewielkie miasto i siedziba gminy w powiecie zamojskim. Położone jest w dolinie Wieprza i nazwa oznacza bród piękny na rzece. W 1859 roku okolice nawiedził nalot szarańczy. W XIX wieku było tu Sanatorium Przeciwgruźlicze. Obecnie jest prężnie rozwijającą się miejscowością turystyczną. 
     Z parkingu przy kościele ruszyliśmy na zachód ulicą Spokojną przy cmentarzu. Kierowaliśmy się niebieskim szlakiem PTTK, ale szlaków było więcej. Poszliśmy w lewo ulicą Lelewela, by skręcić tym razem w prawo i ulicą Modrzewiową między domkami wejść w las. Byliśmy w Krasnobrodzkim Parku Krajobrazowym. Droga piaszczysta prowadziła borem mieszanym do szosy na Józefów. Tu kierunkowskaz polecał dinozaury i Rezerwat Św. Rocha. W miejscu, gdzie miało powstać uzdrowisko utworzono park ze stworzeniami sprzed lat. Ukryte były za drewnianą bramą wśród drzew. Oprowadzał przewodnik, ale bilety wydały nam się za drogie. Jednego wielkiego stwora mogliśmy ujrzeć z drogi. Ciekawi byliśmy cudownego źródła Św. Rocha. Bukowym lasem doszliśmy do studni, która okazała się być wyschniętą. Poniżej tylko trochę błotka ujrzeliśmy w miejscu, gdzie miał płynąć strumień. Po licznych schodkach wspięliśmy się do Kaplicy Św. Rocha i tu ujrzeliśmy księgę z opisaną historią świętego i walk jakie się tu odbyły w czasie Powstania Styczniowego opisane przez naocznego świadka.
     Mieliśmy czas na odpoczynek w cieniu drzew. Liczni turyści odwiedzali to miejsce zostawiając samochody na pobliskim parkingu.
     Po drewnianych schodkach wyszliśmy, by wydobyć się z tej dolinki na zbocze góry Święty Roch 361,7m. Niebieski spacerowy doprowadził nas do czerwonego. Skręciliśmy w lewo i pięknym bukowym lasem, prowadzeni szutrówką, doszliśmy na sam szczyt. Tu przechodziła ścieżka rowerowa i nią powinniśmy zejść w dół po betonowych płytach. Ale mieliśmy lepszy pomysł, by pójść na dziko środkiem zbocza. Szeroka droga leśna okazała się tymczasową wyjeżdżoną przez drwali i wkrótce zginęła wśród krzaków. By nie wracać Marian poprowadził nas na skróty stromym zboczem i wkrótce z ulgą postawiliśmy nogi na twardej nawierzchni. 
      Mijali nas rowerzyści. Nie próbowaliśmy już wejść na polanę w połowie zbocza góry. Ale u podnóża zostawiliśmy szlaki i wygodną drogą ruszyliśmy na wschód do Pszczelińca. Naszym oczom ukazała się piękna polana w środku lasu pokryta łąkami i polami uprawnymi. Później drogi zaczęły się rozjeżdżać, ale w końcu trafiliśmy znów na czerwony spacerowy, który wyprowadził nas nad zalew. Pamiętałam sprzed lat tylko jeden, w którym można było się kąpać. Teraz jest powiększony z wyspą pośrodku, na której jest Park Linowy, plaża piaszczysta, oraz miejsce dla wędkarzy. Spacerowiczów i rowerzystów przybywało, a my delektowaliśmy się łagodnym wietrzykiem wystawiając twarze na promienie słoneczne.

     Weszliśmy na długie drewniane molo, mostkiem przeszliśmy nad Wieprzem na drugą stronę i dopiero tu znaleźliśmy znaki niebieskiego spacerowego. Koniki polskie pasły się niedaleko stawu. Minęliśmy Sanatorium Rehabilitacyjne w pałacu Leszczyńskich. Leczą tu choroby górnych dróg oddechowych i schorzenia narządów ruchu. 
      Po przejściu ruchliwej szosy prowadzącej do centrum Krasnobrodu, wspięliśmy się wśród domków jednorodzinnych na Podzamek. Ewa pamiętała tu ruiny, ale chyba zarosły. Wokół nas pięknie kwitły mlecze. Droga polna wśród krzaków i drzew wyprowadziła nas na grzbiet płaskowyżu z którego roztaczał się przepiękny widok na okolice i górki zalesione, na których niedawno byliśmy.
     Zielonym szlakiem doszliśmy do Góry Grabniak. Wśród gałęzi rozłożystej lipy ukryta była kapliczka z krzyżem. Grupa rowerzystów nas mijała, gdy podziwialiśmy dolinę Wieprza. Odpoczęliśmy na łące wśród kwitnących mleczy. 
     Powinniśmy zejść w dół, tymczasem droga była zagrodzona, a nasza odbijała w lewo na północ, gdy Krasnobród był na południe. Poszliśmy zaoranym polem, by dojść do leśnej drogi. Trochę kołowaliśmy, aż znów znaleźliśmy szlak. Później się okazało, że zmieniono trasę i trzeba było pójść za zakręt, a wtedy szlak by zawrócił w lesie.
     Tymczasem doszliśmy znów do drogi pełnej szlaków w Nowej Wsi. Prowadziły one od kamieniołomu z wieżą widokową. My piaszczystą drogą weszliśmy w bagniste łąki na skraju zagajnika. Już wysokim lasem doszliśmy do szosy. Asfalt doprowadził nas do mostu na Wieprzu i Kapliczki na Wodzie w Krasnobrodzie.
     Byliśmy już zmęczeni. Z ulgą siedliśmy na ławkach. Ze źródełek woda tylko się sączyła do potoku. Pod odnowioną kapliczką zbudowano studnię, która gromadzi wodę źródlaną. Pamiętam czasy, gdy ta wypływała ze ściany pod ciśnieniem. Teraz trudno było nabrać trochę wody skacząc po mokrych kamieniach pod kapliczką.
Pozostało nam wrócić do samochodów pomnikową Aleją Kasztanową z kaplicami.
Halina Rydzyk



19.06.2014r
Susiec Szlak Szumów
Susiec PKP (woj. Lubelskie), niebieski „Szlak Szumów”: Siklawica, Potok Łosiniecki, Huta Szumy, brzegiem Tanwi, Rebizanty i Szumy na Tanwi, Rezerwat „Nad Tanwią” , ujście Jelenia do Tanwi, Zamczysko „Kościółek”, Wodospad na Jeleniu, Zespół Szkół Publicznych, „Roztoczanka” z basenem, „Morskie Oko”, Ośrodek campingowy, Susiec PKP. Przeszliśmy 17km.
Ewa Idziniak zaproponowała, żebyśmy zrobili cały niebieski Szlak Szumów. 
     Zwykle pod koniec skracaliśmy go sobie, więc tym razem mieliśmy przejść aż 17km. Pamiętam, jak przed laty wchodziliśmy w las z Jabczykami, by iść wzdłuż potoku Jeleń. Trudno mi było obecnie wypatrzyć to miejsce, bo przybyło budynków, a w tym miejscu zbudowano szkołę, jak się później okazało. Wypatrywałam domków kampingowych nad Morskim Okiem, w których nocowaliśmy z KOMPAS-em i w końcu dojechaliśmy do Dworca PKP. Dzień zapowiadał się upalnie.
     Znajdowaliśmy się na Roztoczu Środkowym. Tu zaczynał się i kończył Szlak Szumów. Na zachód mieliśmy 3km do Wodospadu Jeleń i 7km na Wzgórze Kościółek. Na wschód 6km do wsi Rebizanty, gdzie znajdują się słynne szumy. 
     Za mostkiem na Potoku Łosinieckim wygodna szutrówka skusiła nas i podeszliśmy do osiedli domków ukrytych wśród drzew. Kierunek był niewłaściwy i trzeba było zawrócić. Okazało się, że szlak odnaleźliśmy na wąskiej ścieżce krzyżującej się z leśną drogą odbijającą w prawo od szutrówki. Pewnie ktoś ściął drzewo ze znakiem umacniając nawierzchnię. Szliśmy prosto pod górę wśród dorodnych buków.
    Gdy byliśmy blisko szczytu szlak skręcił ostro w prawo i teraz zbiegaliśmy ścieżką w dół. Było coraz bardziej błotniście i otoczyły nas wielkie liście lepiężnika różowego.
    A że upał był niesamowity, to tradycją harcerską, wkrótce zrobiliśmy sobie kapelusze z liści. W wesołych humorach doszliśmy do łączki obok Plantacji Nasiennej Sosny Pospolitej. Za ogrodzeniem w rzędach rosły 40-letnie sosny, materiał genetyczny.
     Słyszeliśmy szosę, ale jeszcze długo krążyliśmy między drzewami idąc szerokimi leśnymi drogami, w poszukiwaniu znaków szlaku, aż doszliśmy do drogi prowadzącej od wsi Paary, w której zaczyna się jeden z wielu kajakarski szlak po Tanwi. Odpoczęliśmy na zwalonym pniu i ruszyliśmy dalej przez piaszczyste wzgórza. Coraz więcej krzaków świadczyło, że zbliżamy się do doliny rzeki. Dołączyła do naszego szlaku Ścieżka Przyrodniczo- Dydaktyczna „Nad Tanwią”. 
     Chwila zadumy przy kamieniu narzutowym poświęconym Leśnikom Patriotom walczącym o wolność Polski. W tym miejscu w 1901r. Józef Piłsudski przekroczył granicę rosyjsko- austriacką na rzece Tanwi. 
     Wkrótce nasza ścieżka prowadziła brzegiem Tanwi i mijaliśmy kolejne przystanki z informacjami przyrodniczymi. Dowiedzieliśmy się, że Tanew ma 113km i w okolicach Rebizantów zwęża się odsłaniając skały kredowe. W pobliżu wsi są aż 24 uskoki skalne tworzące progi, z których z szumem spada woda tworząc malowniczy widok ściągający tu wielu turystów
     Doszliśmy do zakrętu z piaszczystą plażą, ale spieszyliśmy się, by podziwiać kolejne progi. Dopiero schodki prowadzące do baru „U Gargamela” skusiły nas do odpoczynku. Siedzieliśmy wysoko na skarpie, w cieniu budynku słuchając szumu wody. Ewa z Marianem pozostali nad rzeką.
     Przy zaporze stał znak Rezerwatu Przyrody „Nad Tanwią”. Tu niebieski szlak odbijał w las. Szliśmy leśną drogą zbierając poziomki. Mijali nas nieliczni turyści. Większość została na słonecznej polance i oddawała się błogiemu lenistwu.
     Chwilę odpoczęliśmy na ławeczce. W dole zakolami przepływała Tanew. Do jej brzegu sprowadziła nas kamienna dróżka. Z trudem wypatrzyliśmy miejsce, gdzie Jeleń wpada do Tanwi. Zostały jeszcze resztki po moście. Dalej była kładka, którą przeszliśmy na drugą stronę uroczyska bagiennego, z dzikimi podmokłymi łąkami.
     Do podnóża wzgórza Kościółek doszliśmy po drewnianych kładkach prowadzących wzdłuż potoku Jeleń. Malowniczo wyglądała ta zielona kraina pełna butwiejących zwalonych pni drzew i bagiennej roślinności. Wśród niej dojrzeliśmy kwitnące storczyki. Po odwiedzeniu Zamczyska 246m, w którym żył rycerz Gołdap z córką Tanwią, kładkami doszliśmy do wysokiego lasu sosnowego. W podszyciu jagodziny z czarnymi jagodami. Szlak Geoturystyczny Roztocza Środkowego z mapą ciekawych miejsc pojawił się przy drodze, a wkrótce też ujrzeliśmy znaki czarnego szlaku. 
     Skręciliśmy w prawo. Na tle jagodzin wyraźnie widać było żółtą tabliczkę ostrzegającą, że zbliżamy się do niebezpiecznej części szlaku i gmina Józefów nie odpowiada za wypadki. Wkrótce znaleźliśmy się nad głębokim jarem. W dole płynął Jeleń. Oba brzegi łączyła długa drewniana kładka, tylko trzeba było do niej zejść wykrotami wśród korzeni drzew, a później wspiąć się na drugi piaszczysty brzeg.
     Dalej szliśmy płaskowyżem na wysokości bliskiej 240m n.p.m. W dole szumiał Jeleń na kolejnych kaskadach. W końcu zeszliśmy do jego brzegu i wąską ścieżką podziwiając pieniącą się na progach wodę doszliśmy do wodospadu Jeleń. Jest on Nieożywionym Pomnikiem Przyrody o wysokości 152cm i szerokości 920cm. Zasilają go źródła z miejscowości Susiec- Skwarki, a zbierające się w jeziorku zwanym „Morskie Oko”, wyczytałyśmy z tablicy informacyjnej. Akurat promienie słońca pięknie oświetlały wzburzoną topiel, i nagle wokół nas zjawiło się sporo turystów. 
     Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia i ciągle wzdłuż potoku coraz bardziej piaszczystym terenem, później po drugiej stronie doszliśmy do miejsca przy szkole, gdzie szlak dochodził do głównej ulicy prowadzącej przez Susiec. Była tu informacja, że niedaleko warte zobaczenia jest Czartowe Pole jako rezerwat nad rzeką Sopot. Naprzeciw ujrzeliśmy niezwykle stromą szosę z wieżą widokową na szczycie płaskowyżu. Już nie było czasu by tam dojść. Minęliśmy Gminny Ośrodek Kultury z Informacją Turystyczną i w poszukiwaniu ośrodka z basenem skręciliśmy między drewniane domki kampingowe ośrodka „Roztoczanka”. 
     Odnaleźliśmy basen i bar. Wieżę widokową przerosły otaczające ją sosny. Park linowy też był, a za wałem jeziorko, po którym można było popływać rowerami wodnymi. Pozostało nam dojść wzdłuż potoku do starego drewnianego młynu. Za nim znajdowało się zapomniane przez ludzi Morskie Oko porośnięte zieloną rzęsą i odgrodzone od Campingu Susiec siatką drucianą. W tym ośrodku każdy domek miał swoją egzotyczną nazwę. Odnalazłam miejsce na ognisko z zadaszeniem. Obok czekał stos gałęzi. Zjedliśmy ostatnie kanapki w cieniu drzew.
     Kiedy wracaliśmy koło Czarciego Pola, widzieliśmy masę samochodów i turystów. W rankingu najlepszych atrakcji plasuje się ono wśród pięciu najpiękniejszych miejsc na Roztoczu. W Józefowie na plażach nowego zalewu też nie brakowało wypoczywających. Obiecaliśmy sobie zajrzeć kiedyś do kamieniołomu i na wieżę.
Halina Rydzyk
Tworzenie stron internetowych - Kreator stron WW